Poszukiwanie Zimbabwe nowej ścieżki pod auspicjami nowej dyspensy i ponownego zaangażowania przez Mnangagwę rozpłynęło się w powietrzu szybciej, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić, gdy kraj powrócił w międzynarodowym świetle reflektorów. Euforia z listopada 2017 r. szybko przemieniła się w armagedońską rozpacz.
Lekkomyślne i wywołujące podziały wypowiedzi Mnangagwy podczas wiecu Mwenezi, który odbył się w weekend, podczas którego otwarcie wystosował groźby wymierzone w prawników zajmujących się prawami człowieka i lekarzy, powinny zaniepokoić każdego miłującego pokój i ogółu obywateli o przeciwnych poglądach. Mnagagwa powiedział:
„Powiedzieli im, że jeśli ktoś zostanie aresztowany, powinien udać się w określone miejsce, są prawnicy, którzy czekają, aby go bronić. „Jeśli ktoś zostanie ranny, powinien udać się w określone miejsce, są lekarze, którzy czekają, aby go leczyć. „Teraz ścigamy tych lekarzy, którzy brali udział w tych działaniach. „Ci prawnicy, którzy podżegali do przemocy, teraz ścigamy ich. Więc ci, którzy wybierają przemoc, jesteśmy przygotowani.”
Rodzi to obawy, że Zimbabwe szybko cofnęło się do ery rażących naruszeń praw człowieka, znikania ludzi, których poglądy są postrzegane jako politycznie niepoprawne, nielegalnej kontroli współobywateli przez brutalnych działaczy partyjnych zamiast tego, sytuacji jednopartyjnego państwa, przymusowej migracji oraz wysiedlenia liderów i zwolenników opozycji.
Po ożywionej, a jednak kłamliwej kampanii, w której przedstawiał się jako reformista, Mnangagwie rzeczywiście udało się oszukać mieszkańców Zimbabwe i społeczność międzynarodową. Ale jak przysłowiowy lampart, który nie zmienia swoich cętek, Mnangagwa ujawnił swoje prawdziwe oblicze.
Od listopadowego puczu wojskowego w 2017 roku Mnangagwa bardzo stara się przedstawiać wizerunek „dobrego chłopca”, czyli reformatora, który jest zdeterminowany, by doprowadzić Zimbabwe do krainy obiecanej mlekiem i miodem płynącej. Takie podejście zaczęło przynosić owoce wraz z pojawieniem się w Davos i co najmniej „przychylnym” relacjonowaniem niektórych niegdyś wrogich międzynarodowych mediów.
37-letnie rządy żelaznej pięści Mugabe doprowadziły niegdyś piękny naród do stanu pariasa z alarmującymi naruszeniami praw człowieka, złymi rządami, zanikiem rządów prawa i szalejącą korupcją wśród elit politycznych.
Z miejsca, w którym się znajdujemy, Zimbabwe ponownie znajduje się w niepewnej sytuacji, a rządy Mnangagwy są poddawane poważnej analizie, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i międzynarodowym, ponieważ wydaje się, że nie oparł się on zanurzeniu w księdze zasad, której on i inni przywódcy byli współautorami wraz z Mugabe . Ostatnie wydarzenia w południowoafrykańskim kraju rysują ponury obraz, niwecząc nadzieje na nową dyspensę i inną ścieżkę, która odbiega od czasów pariasów Mugabe.
Twierdzę, że Mnangagwa przegapił raczej wiele „złotych okazji”, aby odkupić się od swojej przerażającej przeszłości w najmroczniejszej historii Zimbabwe. Ten człowiek po prostu nie zdał egzaminu, oto dlaczego?
Po pierwsze, po usunięciu Mugabe w wyniku wojskowego zamachu stanu, Mnangagwa miał okazję stać się odpowiedzialnym przywódcą, aby zjednoczyć podzielony, nie osiągający sukcesów zubożały naród, spolaryzowany przez politykę nienawiści, przemoc i nietolerancję Mugabe. Moim zdaniem pierwszym wezwaniem Mnangagwy powinno być wezwanie do wszechstronnego dialogu narodowego, który zainicjowałby dyskusje na temat spolaryzowanego środowiska politycznego kraju, gospodarki, narodowego programu pokoju i pojednania oraz ponownego zaangażowania wysiłków po latach pariasów złych rządów Mugabe. Celem procesu dialogu narodowego było omówienie i przedstawienie mechanizmów przejściowych, których jedynym celem było zajęcie się reformami wyborczymi w określonych ramach czasowych prowadzących do wyborów krajowych.
Po drugie, zaledwie dzień po przeprowadzeniu wyborów i przed ogłoszeniem wyników ogólnie pokojowych wyborów, Mnangagwa zmarnował kolejną okazję, wypuszczając żołnierzy na ulice Harare, w wyniku czego zginęło 6 niewinnych cywilów. Nawet przy wrzącym sporze wokół wyników, większość misji obserwacyjnych, zwłaszcza bracia afrykańscy, przygotowywała się do przymknięcia oka na szykany wokół wyników i poparcia wyborów. Jednak gdy afrykańscy bracia wciąż chichotali za kulisami, demon w nim (Mnangagwa) nagle wybuchł i wysłał armię do zabijania niewinnych cywilów, którzy protestowali na ulicach Harare. Przy prawdopodobnym poparciu swoich niegdysiejszych afrykańskich braci, Mnangagwa naprawdę nie potrzebował rozmieszczać armii, ponieważ to go ujawniło i postawiło jego przywództwo w centrum uwagi. Protest 1 sierpnia powinien był zostać potraktowany inaczej. Argumentowałem w tym czasie, że Mnangagwie dosłownie uszło na sucho morderstwo (fałszowanie), gdyby nie uwolnił szczęśliwych żołnierzy, którzy zepsuli mu przyjęcie, zabijając cywilów.
Gdy doszło do strzelaniny, Mnangagwa nie wyszedł na otwartą przestrzeń, aby wziąć odpowiedzialność za to, że rzeczywiście rozmieścił armię, pozostawiając wielu spekulantów, że to jego zastępca Chiwenga. Na tym się nie skończyło, Mnangagwa przystąpił do powołania komisji śledczej, której przewodniczył były prezydent RPA, Kgalema Mothlante. Twierdzę, że wokół powołania komisji panowała nieszczerość. Prawdę mówiąc, powołanie komisji miało być ćwiczeniem Public Relations (PR), aby „zadowolić” społeczność międzynarodową, w szczególności Brytyjczyków i mieszkańców Zachodu.
Podobnie zakres uprawnień komisji był całkiem jasny, że obwinianie Sojuszu MDC za spowodowanie chaosu wydawało się ćwiczeniem polowania na czarownice. To prowadzi mnie do trzeciego punktu, kolejnej straconej szansy Mnangagwy, ponieważ w pierwszej kolejności powinien był „skonsultować się” ze wszystkimi zainteresowanymi stronami w sprawie składu i zakresu uprawnień komisji. Zamiast sprzeciwu, jaki wywołał po wyznaczeniu kilku osób o wątpliwym pochodzeniu do komisji.
W rezultacie pomimo kontrowersji wokół składu komisarzy zalecenia komisji stanowiły również (czwartą) okazję do wdrożenia. Z perspektywy czasu widać, że zalecenia wciąż czekają na wdrożenie i wydaje się, że nie ma na to ochoty. Wzbudza to obawy, że było to tylko ozdobą okna, co jasno wynika z jego wypowiedzi w Mwenezi.
Pomimo tego, że Mnangagwa wprost zaprzeczył, jakoby wysłał żołnierzy 1 sierpnia 2018 r. i obwiniał opozycję za spowodowanie przemocy, do której doszło podczas zamknięcia w styczniu 2019 r., jego szokujące wypowiedzi w Mwenezi i wywiad dla France 24 ujawniły go jako architekta cała saga. Mnangagwa chwalił się: „Powinniśmy mieć się na baczności, ponieważ nasi wrogowie nie odpoczywają, ale upewnij się, że nasze oczy są zawsze szeroko otwarte. Zmiażdżymy naszych wrogów, a oni są miażdżeni”. Teraz jest całkiem oczywiste, ponad wszelką wątpliwość, że był świadomy tego, co się dzieje, a wszystko to jest częścią szerszej rozprawy z główną opozycją, Sojuszem MDC i społeczeństwem obywatelskim. Podsumowując, wydarzenia rozgrywające się w Zimbabwe pokazują, że ZANU PF powróciło do swojego domyślnego trybu przemocy.
Zasadniczo wypowiedzi Mnangagwy w Mwenezi są deklaracją, że po pierwsze ZANU PF upolitycznia nową dyspensę, po drugie nie jest przygotowane na żadne reformy przed kolejnymi wyborami, po trzecie będzie więcej represji wobec aktywistów, z nalotami na CSO, po czwarte, obszary wiejskie po raz kolejny zostały uznane za obszary niedostępne dla głównej opozycji i społeczeństwa obywatelskiego. W świetle powyższego pragnę również podkreślić, że proponowane przez Pierwszą Damę Auxillię Mnangagwę spotkanie z żonami tradycyjnych przywódców jest niepokojące, ponieważ może być częścią szerszej strategii ZANU PF , polegającej na zamknięciu obszarów wiejskich w ramach przygotowań na następne wybory w 2023 r.
Dlatego, gdy tak się dzieje, mieszkańcy Zimbabwe nie powinni oczekiwać żadnego cudu w ożywieniu gospodarki. Strukturalne implikacje gospodarcze administracji Mnangagwa są tragiczne; nie ma nadziei. Poziom ubóstwa w Zimbabwe będzie się pogłębiał, dochody uległy erozji, inflacja wymyka się spod kontroli, wydajność przemysłu spada (górnicy spadają), ceny poszybowały w górę, inwestorzy omijają Zimbabwe szerokim łukiem, a mimo to impreza państwo podniosło podatki od wydobycia. Pomimo tego, że elity polityczne Zimbabwe otrzymują „solidarność” z regionu, współczesna złożona mikstura poszerzania walk frakcyjnych w szeregach elit politycznych; powszechna polaryzacja polityczna i zapadający kryzys gospodarczy powoli, ale pewnie wciągną Zimbabwe w kolejny wir ubóstwa, chorób i konfliktów politycznych.
Podsumowując, twierdzę, że poprzez podżeganie do przemocy dotychczasowe wyniki umacniają ciągłą trajektorię Mnangagwy w polityce państwa wampirów typu Mugabe. Państwo wampirze pociąga za sobą styl polityki Mugabe: kryminalizację niektórych współobywateli; stopnie w zakresie przemocy; grabież majątku narodowego; retoryka antyzachodnia; autorytaryzm nacjonalistyczno-militarny; niekończące się podróże zagraniczne do krajów despotycznych, takich jak Rosja, Białoruś i Chiny w poszukiwaniu nieuchwytnego alternatywnego kapitału; i wreszcie życie w przepychu i ekstrawagancji, podczas gdy naród pogrąża się w nieszczęściach i biedzie. W istocie Mnangagwa sprzymierza swój reżim z blokiem wschodnim głównie po to, by osiągnąć jeden kluczowy cel; szukać schronienia przed prawdopodobną krytyką ze strony Zachodu, biorąc pod uwagę jego ucieczkę do dyktatury, jak ostrzegł jego rzecznik, George Charamba, że rozprawa wojskowa w styczniu 2019 r. była „przedsmakiem tego, co ma nadejść”. To powrót do Armageddonu!
Leave feedback about this